Ograniczenie płynności finansowej, brak środków na wywiązanie się ze zobowiązań firmy i widmo powolnego bankructwa. To najczarniejszy scenariusz skutków stosowania tzw. mechanizmu podzielonej płatności. Metoda ta, znana jako split payment jest dobrowolna od lipca ubiegłego roku. Od 1 listopada siejący obawy wśród przedsiębiorców split payment ma być obowiązkowy. Nie od razu jednak wszystkie firmy będą musiały go stosować, i nie zawsze też dostanie się im po kieszeni.
Na czym polega podział płatności, której tak bardzo boją się firmy? W dużym uproszczeniu, jest to taki podział transakcji, który zobowiązuje nabywcę towarów lub usług do zapłaty kwoty netto na rachunek bankowy sprzedawcy. Pieniądze odpowiadające kwocie podatku VAT zostaną przekierowane przez bank na specjalny rachunek VAT.
Tam też trafi podatek zwrócony przedsiębiorcy przez urząd skarbowy. Taki rachunek działa obok bieżącego rachunku firmy i jest bezpłatnie prowadzony przez banki. Jak zatem stosować split payment?
Kupujący tak jak dotychczas dokonuje jednego przelewu i uzupełnia tzw. komunikat przelewu, który będzie udostępniany przez bank lub SKOK. Wskazuje się tam kwotę podatku VAT, numer faktury i NIP dostawcy. Wystarczy zastosować ten komunikat i wówczas bank lub SKOK podzieli płatność i przekaże wskazaną w komunikacie kwotę VAT na rachunek VAT dostawcy, a pozostałą kwotę na rachunek bieżący sprzedawcy.